[ZIMA 2025] RAPORT MECZOWY - 5 KOLEJKA ZIMA

5 już seria gier pod balonem Sawo Gruz Arena. W końcu udało się zagrać komplet wszystkich 20 spotkań i teraz zapraszamy Was do obszernej lektury, każdego z niedzielnych pojedynków.
Kozaki UA przeciwko A.K.S Joker, mecz, na który czekali fajni ligi fanów! Spotkanie, które miało wyłonić zespół, który będzie walczył o 1 miejsce.
Było widać to na boisku, każda drużyna nie chciała popełnić błędu, który doprowadziłby do ich porażki. Grali roztropnie i w pełni skupieni. Linia defensywna obu ekip grała pierwsze skrzypce.
To był naprawdę szachowy mecz, bo jak inaczej można nazwać to, że piłka 4 razy piła w siatce? Dwukrotnie po każdej stronie boiska?
Druga połowa przebiegała wręcz identycznie jak pierwsza, jedynie większe emocje pojawiły się pod koniec. Nie zmieniło to jednak wyniku spotkania i Kozaki z Jokerami dzielą się punktami!
Na tablicy 4-4
Lider kontra grupa pościgowa! Spotkanie, w którym Vero chcieli właczyć się do gry o najwyższe lokaty a ET promo zostać na 1 miejscu tabeli.
Co się działo na murawie! Ofensywna, pełna akcji gra! Każda drużyna chciała przeciągnąć szale zwycięstwa na swoją stronę. Walka o każdy centymetr murawy!
Więcej umiejętności pokazali w tym meczu ET Promo, wygrywając to spotkanie 10-5, chociaż trzeba zaznaczyć, że po pierwszej połowie nie mieli takiej przewagi. Tam wynik brzmiał 4-3, co jednoznacznie pokazuje, że to spotkanie było pełne emocji!
Mecz 5. kolejki Zimowej Ligi Fanów w Łodzi na SAWO Gruz Arena przyniósł prawdziwy festiwal bramek, w którym Fortuna Łódź zdeklasowała KSK Franczesko wynikiem 18:5. Spotkanie było jednostronnym widowiskiem, w którym Fortuna od pierwszych minut dominowała na boisku.
Największym bohaterem meczu był Daniel Skolimowski, który zanotował spektakularny występ, zdobywając 5 bramek i aż 7 asyst. Jego kreacja gry i skuteczność były kluczowe dla wysokiego zwycięstwa Fortuny. Rywale nie potrafili znaleźć sposobu na zatrzymanie jego dynamicznych akcji i precyzyjnych podań.
Po stronie KSK Franczesko wyróżnił się Christian Brodowski, który strzelił 4 gole, starając się podtrzymać nadzieję swojego zespołu na lepszy wynik. Niestety, Fortuna była tego dnia nie do zatrzymania, a defensywa KSK Franczesko nie radziła sobie z naporem przeciwników.
Ostateczny wynik 18:5 jasno pokazuje przewagę Fortuny, która umocniła swoją pozycję w lidze i wysłała mocny sygnał reszcie stawki. KSK Franczesko będzie musiało wyciągnąć wnioski i poprawić grę defensywną, jeśli chce liczyć na lepsze wyniki w kolejnych spotkaniach.
W ramach meczu piątej kolejki pierwszej ligi, Iskra Bęben zmierzyła się z ekipą SilverSaints. Choć przed spotkaniem wydawało się, że to Iskra będzie faworytem po ostatnim, bardzo wysokim zwycięstwie, SilverSaints, które jeszcze przed meczem miało zero punktów, weszło w mecz jak równy z równym. Pokazali niesamowity charakter i przejęli kontrolę nad grą, nie pozwalając rywalom na zdobycie bramki przez dłuższy czas.
Jednak w końcu Iskra znalazła sposób, by przebić się przez obronę SilverSaints, zdobywając trzy gole, co wprowadziło pewne nerwowe momenty w ekipie SilverSaints. Do przerwy Iskra nie zdołała jednak zdobyć kolejnych bramek, które pozwoliłyby im wyrównać.
Po przerwie drużyna Krzysztofa Wójcika wróciła na boisko z determinacją do odrabiania strat. Mimo to, SilverSaints zdołali się szybko obudzić i ponownie przejęli kontrolę nad meczem świetne akcje podbudowały mentalność drużyny która ostatecznie zachowała zimną krew i nie pozwoliła sobie na jakiekolwiek błędy. W najlepszej szóstce kolejki ponownie znalazł się fenomenalny Adam Dwojak, który w tym spotkaniu zaliczył aż sześć bramek i jedną asystę, pokazując, jak ważnym ogniwem jest dla swojego zespołu.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 10-6 na korzyść ekipy Mateusza Zduniaka, co podkreśliło ich doskonałą formę i umiejętność dominacji nad przeciwnikiem.
Kobra 10:2 Proteo Flying Dragons – pokaz siły podrażnionego faworyta
Ten mecz miał jednego zdecydowanego faworyta i Kobra doskonale o tym wiedziała. Po niespodziewanej porażce w poprzedniej kolejce, zawodnicy tej ekipy wyszli na boisko niczym głodne węże gotowe pożreć swoją ofiarę. Proteo Flying Dragons niestety nie byli w stanie przeciwstawić się tej sile – ich smoczy oddech przypominał bardziej lekki wiaterek niż niszczycielski ogień.
Od pierwszego gwizdka Kobra wzięła sprawy w swoje ręce. Kostiantyn Landar urządził sobie prywatny trening strzelecki, pakując trzy bramki i udowadniając, że jego instynkt snajpera ma się świetnie. Goście próbowali się bronić, ale wyglądało to tak, jakby walczyli mieczem z wężem – raz trafili, ale ostatecznie zostali oplątani i unieszkodliwieni.
Proteo Flying Dragons rozgrywają dość słabą edycję ligi – póki co, zajmują przedostatnie miejsce w tabeli i zamiast latać
Podrażniona Kobra pokazała, że jedno potknięcie nic nie znaczy i znów włączyła się do walki o najwyższe cele. Jeśli będą kontynuować taką grę, ich kolejne ofiary mogą już zacząć drżeć ze strachu!
Piąta kolejka 2. Ligi Łódzkiej Zimowej Ligi Fanów przyniosła kibicom prawdziwy rollercoaster emocji. Starcie pomiędzy Niechcianymi FC a CeDePe Klatu zakończyło się remisem, ale droga do podziału punktów była pełna zwrotów akcji.
Od pierwszego gwizdka to Niechciani FC narzucili tempo i szybko przejęli inicjatywę. Ich dynamiczna gra i skuteczność w ofensywie pozwoliły na wypracowanie przewagi. Po pierwszej połowie prowadzili 4:2, kontrolując wydarzenia na boisku.
Po przerwie nastąpiła zmiana scenariusza. Drużyna CeDePe Klatu wróciła na boisko odmieniona, przejęła kontrolę i zaczęła stopniowo odrabiać straty. Ich skuteczna gra pozwoliła na objęcie prowadzenia różnicą trzech bramek.
Kiedy wydawało się, że CeDePe Klatu dowiezie zwycięstwo do końca, Niechciani FC pokazali ogromny charakter. W końcówce meczu rzucili się do ataku, walcząc o każdą piłkę, i zdołali wyrównać wynik, doprowadzając do remisu w dramatycznych okolicznościach.
Mecz zakończył się podziałem punktów, ale oba zespoły zostawiły na boisku mnóstwo serca, dając kibicom widowisko pełne walki i pięknych akcji.
KS Czarni 19:5 Antyfutbol – gdy faworyt wchodzi na boisko, nie ma przebacz
Niektóre mecze od początku wyglądają jak starcie lwa z owcą – i tak właśnie zapowiadał się pojedynek KS Czarnych z Antyfutbolem. Czarni, jeden z głównych faworytów do awansu, mieli jasny cel: wygrać i zrobić to w stylu, który nie pozostawi złudzeń. Antyfutbol, okupujący ostatnie miejsce w tabeli, liczył na cud… ale cud się nie wydarzył.
Pierwsza połowa – rozgrzewka przed egzekucją
Już od pierwszych minut widać było, że Czarni przyszli tu po swoje. Grali pewnie, szybko i skutecznie, podczas gdy obrona Antyfutbolu przypominała zaparowaną szybę – niby coś tam było widać, ale kompletnie nie nadążało za rzeczywistością. Bramki sypały się jak konfetti na weselu, a na czele tego festiwalu stał nie kto inny, jak Kacper Stańczyk – aktualny król strzelców 2. Ligi. Chłopak po prostu nie potrafi przestać strzelać!
Druga połowa – walka z wiatrakami
Antyfutbol próbował się podnieść, ale każdy ich gol był tylko chwilowym przebłyskiem w całkowitej dominacji Czarnych. Zawodnicy Antyfutbolu mieli kilka niezłych momentów, bo nie można im odmówić talentu.
Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, tablica wyników wyglądała jak efekt starcia dwóch drużyn z zupełnie innych światów: 19:5 dla Czarnych. Ich rywale muszą teraz zastanowić się, czy w kolejnym meczu faktycznie zamierzają grać **w** futbol, czy znowu bardziej pasować do nazwy swojej drużyny.
Podsumowanie – Czarni idą po swoje, Antyfutbol zostaje w cieniu
Czarni pokazali, że są faworytem nie tylko tego meczu, ale całej ligi. Kacper Stańczyk powiększył swój dorobek bramkowy, który wynosi już **15 trafień**, a ich marsz po najwyższe cele trwa. Antyfutbol? No cóż, nadal tkwią na dnie tabeli i muszą szybko coś zmienić, jeśli nie chcą skończyć sezonu jako drużyna, która przegrała wszystko, co się dało.
Czarni są jak dobrze naoliwiona maszyna, a Stańczyk jak snajper z laserowym celownikiem. Reszta ligi? Lepiej, żeby przygotowała się na ostrą jazdę!
Fortuna Łódź II 7:7 Calcio Trogloditto – wielka bitwa, ale zwycięzcy brak!
Miało być starcie dwóch mocnych ekip, ale zamiast dominacji jednej ze stron dostaliśmy prawdziwą piłkarską wojnę! Fortuna Łódź II, mimo że w tym sezonie nie zachwyca, to przecież nadal drużyna z ogromnym potencjałem. Calcio Trogloditto to z kolei jedni z faworytów ligi, ale tym razem nie udało im się zgarnąć pełnej puli. 7:7? Takiego scenariusza chyba nikt się nie spodziewał!
Pierwsza połowa – otwarte drzwi do bramki
Od pierwszego gwizdka obie drużyny pokazały, że ich głównym celem nie jest murowanie bramki, ale strzelanie goli na potęgę. Fortuna, która w tym sezonie zawodzi, postanowiła w końcu udowodnić, że wciąż potrafi grać na najwyższym poziomie. Calcio? Jak na faworytów przystało, też nie zamierzali stać i patrzeć. Bramki wpadały z obu stron jak szalone, a obrońcy chyba wzięli sobie dzień wolny.
Druga połowa – emocje do samego końca
W drugiej części meczu napięcie rosło, a piłkarze obu drużyn grali, jakby stawką było coś więcej niż trzy punkty. Fortuna szła jak burza, a Calcio musiało wytężyć wszystkie siły, by dotrzymać im kroku.
Podsumowanie – przełom dla Fortuny?
Fortuna Łódź II w końcu pokazała, że wciąż jest ekipą, z którą trzeba się liczyć. Ten mecz może być dla nich punktem zwrotnym w sezonie – jeśli utrzymają ten poziom, ich rywale powinni zacząć się bać. Calcio Trogloditto, choć nadal jednym z faworytów, musi przemyśleć, jak nie tracić tak wielu bramek, jeśli naprawdę chcą dominować w lidze.
Jeden punkt dla każdej z ekip, mnóstwo emocji i mecz, który kibice zapamiętają na długo. Jeśli Fortuna zacznie grać tak w każdym spotkaniu, to w drugiej połowie sezonu mogą jeszcze namieszać!
W meczu piątej kolejki trzeciej ligi, Agks podejmował zespół Turbokozaków. Początek spotkania zdecydowanie należał do Agks-u, który błyskawicznie zdobył dwie bramki. Jednak drużyna Patryka Żórawskiego szybko wzięła się do roboty i pewnie wpakowała trzy bramki rywalom, co totalnie zdezorientowało obronę Agks-u. Kolejne minuty należały już do Turbokozaków – ich akcje były bardzo przemyślane, a skuteczność napastników stuprocentowa, co pozwoliło im zejść na przerwę z korzystnym wynikiem 6-2.
Po przerwie Agks dokładał wszelkich starań, by rozbić obronę Turbokozaków, lecz fenomenalny Michał Kalinowski skutecznie zatrzymywał ataki rywali. Dodatkowo, żółta kartka dla Bartłomieja Płuszki za faul nie pomogła ekipie Rafała Fiksa w nadrobieniu wyniku do remisu.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 11-6 dla Turbokozaków. W najlepszej szóstce kolejki znalazł się Krzysztof Trepa, który zdobył aż cztery bramki. Na szczególne brawa zasługuje także Michał Kalinowski, który zdobył jedną bramkę i zanotował dwie asysty. Jego fenomenalna gra zdecydowanie przyczyniła się do tego wyniku, potwierdzając jego kluczową rolę w zespole Turbokozaków.
W 5. kolejce zimowej 3 lidze fanów Łódź, drużyna Niechciani NV pokonała Zimne Dranie 9:6, w meczu pełnym emocji i świetnych indywidualnych występów. Zwycięzcy wyróżnili się świetną grą, a na szczególne uznanie zasługuje Damian Kamiński, który zdobył 4 bramki i był kluczowym zawodnikiem swojego zespołu.
W bramce drużyny Niechciani NV błyszczał Tomasz Kunc, który popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, ratując swój zespół w trudnych momentach.
Po stronie Zimnych Drani największym wyróżniającym się zawodnikiem był Damian Pęczek, który zaliczył 1 bramkę oraz 2 asysty, jednak mimo jego wysiłków, drużyna nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
Dzięki wygranej, Niechciani NV zajmują 2. miejsce w tabeli, podczas gdy Zimne Dranie są na 3. pozycji. To była zacięta rywalizacja, w której każda z drużyn miała swoje momenty, ale ostatecznie to Niechciani NV mogli cieszyć się z 3 punktów.
silverSAINTS II chcieli kontynuować swoją pasę bez porażki, przedłużając ją do 5 spotkań. Z kolei Leserronerri chcieli się odkuć po przykrej porażce w poprzednim spotkaniu.
Pierwsza połowa zapowiadała wyrównany, ciekawy mecz. Oba zespoły wyszły zmotywowane, dobrze radząc sobie w odbiorze piłki i blokując ruchy przeciwników.
Ostatecznie po pierwszych 25 minutach, o gola lepsi byli silverSAINTS II. Wygrali 4-3
Druga połowa to już mecz pod dyktando Mateusza Zduniaka i jego ekipy. Wychodziło im wszystko, sam Mateusz zdobył w tym meczu 5 bramek, dokładając do tego 4 asysty swoim kolegą. Dzięki takiej grze pewnie i bezpiecznie wygrali 11-5!
Orion United 8:10 FlowStar – kosmiczna walka, ale gwiazdy świeciły jaśniej
To spotkanie było jak dobry film science fiction – pełne zwrotów akcji, niespodzianek i emocji do samego końca! Orion United, jak na swoją nazwę przystało, próbował rządzić na boisku jak prawdziwy gwiazdozbiór, ale FlowStar udowodnił, że ich gwiazdy świecą jaśniej. W efekcie to właśnie oni odlecieli z trzema punktami, wygrywając 10:8.
Pierwsza połowa – FlowStar odpala silniki
FlowStar od samego początku narzucił wysokie tempo, jakby chcieli załatwić sprawę jeszcze przed przerwą. Strzelili sześć bramek i wydawało się, że nic ich nie powstrzyma. Orion próbował odpowiadać, ale ich defensywa była dziurawa jak powierzchnia Księżyca. Cztery trafienia dawały im jeszcze cień nadziei, ale wyglądało to tak, jakby ich statek kosmiczny miał spore problemy z trajektorią lotu.
Druga połowa – misja ratunkowa Orionu
Po przerwie Orion United postawił wszystko na jedną kartę. Ich ofensywa zaczęła wreszcie funkcjonować i co chwilę bombardowali bramkę rywali. Kolejne cztery bramki sprawiły, że FlowStar poczuł się niepewnie. W pewnym momencie wyglądało na to, że Orion może przejąć kontrolę nad meczem, ale FlowStar wykazał się zimną krwią i odpalił własne silniki – dołożyli kolejne cztery trafienia i dowieźli zwycięstwo do końca.
Podsumowanie – FlowStar leci w górę, Orion zostaje na orbicie
Mecz pełen emocji, szalonych akcji i błędów w defensywie, które momentami przypominały stary komputer NASA – niby działa, ale czasem się zawiesza. FlowStar pokazał, że ich gwiazdy błyszczą jasno, i zainkasował cenne trzy punkty. Orion United walczył dzielnie, ale ostatecznie ich kosmiczna podróż zakończyła się awarią silnika.
Jeśli takie mecze będą się powtarzać, Liga Fanów Łódź stanie się najlepszym sci-fi, jakie można oglądać na żywo!
Ależ to było spotkanie! Jeszcze na pięć minut przed końcem meczu zespół Kaipirinia FC prowadził 4:1, a dodatkowo kontuzji doznał bramkarz The Drink Teamu, Przemysław Pacholuk. Jego miejsce między słupkami zajął Marek Pawłowski.
Wydawało się, że Kaipirinia FC dowiezie zwycięstwo do końcowego gwizdka, ale The Drink Team nie zamierzał się poddawać. Sygnał do ataku dał niezawodny Adam Śmietański, który niczym lis pola karnego Fabrizio Ravanelli zdobył kolejną bramkę w rozgrywkach.
Końcówka meczu to prawdziwy thriller. Po trzech fantastycznych asystach Piotra Królikowskiego The Drink Team dokonał niemożliwego, odwracając losy spotkania i pokonując Kaipirinię FC 5:4! W ostatnich sekundach meczu Kaipirinia FC miała jeszcze szansę na wyrównanie. Do rzutu wolnego podszedł Enrico Monti, lecz jego strzał okazał się niecelny.
Niesamowita końcówka, dramatyczne zwroty akcji i triumf walecznego The Drink Teamu – to spotkanie na długo pozostanie w pamięci kibiców!
FK Kryvbas mieli dużą motywację by wygrać to spotkanie. Wygrana, pozwoliła by im zblizyć się do czołówki ligi, z kolei Obrotnica wygrywając dziś uciekłaby ze strefy spadkowej.
Niestety, na boisku istniała tylko jedna drużyna. FK Kryvbas to oni rozdawali karty. A rozdawali je tak, że schodzili na przerwę z wynikiem 7:1
Druga połowa to już był popis ofensywnej gry. 15 goli jednej drużyny, 3 gole drugiej.
Prym w tym wiedli Aleksander Hudumak oraz Vladyslav Klimov zdobywcy 6 goli oraz 5 w tym spotkaniu. Aleksander dołożył 4 asysty.
Dzięki takiej grze tych dwóch zawodników wygrali to spotkanie 22 do 4
W emocjonującym meczu Cucarachas vs Fireball Squad, który odbył się w ostatni weekend, nie brakowało emocji, choć rywalizacja była zdecydowanie jednostronna. Już w pierwszej połowie Cucarachas objęli prowadzenie 6:3, a Fireball Squad szukało sposobu na zatrzymanie rywali, którzy grali jakby mieli więcej asów w rękawie.
Po przerwie przewaga Cucarachas była jeszcze wyraźniejsza, a mecz zakończył się wynikiem 12:7. Najlepszymi zawodnikami Cucarachas byli Krystian Kubiak i Marcin Kamiński, którzy zdobyli po cztery bramki, a ich współpraca na boisku była niczym dobrze naoliwiona maszyna. Z kolei w Fireball Squad wyróżniał się Konrad Filipiak, również strzelając cztery gole, ale to nie wystarczyło, by powstrzymać rozpędzonych przeciwników.
Fireball Squad próbowało, ale ich ataki były jak sztuczne ognie – błyszczały chwilowo, ale szybko gasły. Cucarachas z kolei zdominowały mecz, zostawiając rywali daleko w tyle. Widać, że w przyszłości Fireball Squad będzie musiał szukać ognia w swoich szeregach, bo dzisiaj go zabrakło.
MBank rozpoczął spotkanie w świetnym stylu, kontrolując tempo gry i wychodząc na prowadzenie 1:0 jeszcze przed przerwą. Ich konsekwentna gra defensywna oraz skuteczne akcje w ataku pozwoliły utrzymać przewagę do końca pierwszej połowy.
Po zmianie stron FC Shtorm ruszył do odrabiania strat i szybko przejął inicjatywę. Efektem tego była seria trzech bramek, dzięki czemu wyszli na prowadzenie 3:1. Kluczową rolę w tej części meczu odegrał Mykola Yeromenko, który zdobył dwie bramki i dorzucił asystę, będąc motorem napędowym ofensywy Shtormu.
MBank nie zamierzał jednak odpuszczać i w końcówce meczu pokazał ogromną determinację. Bohaterem drużyny został Michał Gusta, który zdobył gola oraz zaliczył asystę, przyczyniając się do odrobienia strat. Waleczność MBank została nagrodzona i ostatecznie doprowadzili do remisu 3:3, ratując cenny punkt.
Spotkanie było świetnym widowiskiem, pełnym zwrotów akcji i indywidualnych popisów. FC Shtorm wydawał się mieć mecz pod kontrolą, jednak MBank pokazał ducha walki i wrócił do gry w samej końcówce. Wyróżniającymi się postaciami byli Michał Gusta z MBank oraz Mykola Yeromenko z FC Shtorm, którzy odegrali kluczowe role w swoich drużynach.
Taki wynik sprawia, że obie ekipy mogą czuć niedosyt, ale jednocześnie udowodniły, że potrafią walczyć do samego końca. Kolejne kolejki zapowiadają się równie ekscytująco!
Mecz pomiędzy Team Spiryt a Szybcy i Zgrzani w ramach Zimowej 5. Ligi Fanów w Łodzi zakończył się wynikiem 24:2, co było totalną deklasacją. Określenie “jak spotkanie gołej pupy z pasem” świetnie oddaje różnicę poziomów między zespołami – jedna drużyna całkowicie zdominowała drugą, nie pozostawiając złudzeń co do wyniku. Największym bohaterem spotkania był Hubert Włodarczyk, który zdobył aż 7 bramek. Jego skuteczność strzelecka w tym meczu potwierdza jego dobrą formę w sezonie. Team Spiryt od samego początku narzucił wysokie tempo, szybko zdobywając przewagę bramkową. Ich przeciwnicy, Szybcy i Zgrzani, nie byli w stanie przeciwstawić się skutecznej ofensywie rywali. Mimo że udało im się zdobyć 2 honorowe bramki, nie miało to żadnego wpływu na losy spotkania. Tak wysokie wyniki w rozgrywkach amatorskich zdarzają się, gdy różnica poziomów między drużynami jest ogromna. Możliwe, że Team Spiryt powinien grać w wyższej lidze, gdzie napotkałby bardziej wymagających przeciwników. Natomiast dla Szybkich i Zgrzanych będzie to lekcja pokory i okazja do wyciągnięcia wniosków na przyszłość.
Spotkanie Zimowej Piątej Ligi Fanów Łódź, które odbyło się na Sawo Gruz Arena, zakończyło się zwycięstwem drużyny SAWO Gruz Arena nad FC Po Nalewce wynikiem 12:8. Mecz był pełen emocji, a obie drużyny zaprezentowały wysoki poziom.
Adrian Zakrzewski był zdecydowanym bohaterem dla drużyny SAWO, zdobywając 4 bramki i dodając 4 asysty, co miało kluczowe znaczenie dla ostatecznego triumfu jego zespołu. Jego występ był bardzo wszechstronny, pokazując świetną grę zarówno w ofensywie, jak i w kreowaniu sytuacji bramkowych.
Z kolei drużyna FC Po Nalewce nie pozostawała dłużna. Jakub Zakościelny popisał się także czterema bramkami, walcząc do końca o wynik, ale ostatecznie nie wystarczyło to, by wyjść na prowadzenie i odwrócić losy spotkania.
Spotkanie było bardzo dynamiczne, pełne zwrotów akcji, z intensywnym atakiem obu drużyn. Ostatecznie to SAWO okazało się lepsze, a wygrana 12:8 daje im cenne trzy punkty w tabeli Zimowej Piątej Ligi Fanów Łódź.
Zibi Team 2:12 FC Fenix – lider nie bierze jeńców!
FC Fenix nie tylko odradza się jak mityczny ptak, ale też spopiela swoich rywali na boisku! Po czterech rozegranych meczach dumnie zasiadają na fotelu lidera, a starcie z Zibi Team było kolejnym dowodem na to, że ich forma to nie przypadek. Zibi próbowało, walczyło, ale Fenix tego dnia był po prostu nie do zatrzymania.
Pierwsza połowa – Fenix startuje z pełnym ogniem
Od pierwszego gwizdka Fenix narzucił tempo, które dla Zibi Team było chyba trochę zbyt wysokie. Zanim się obejrzeli, mieli już na koncie pięć straconych bramek, a w ich szeregach panował lekki chaos. Coś jak próba złożenia mebli z Ikei bez instrukcji – niby wiadomo, co robić, ale jakoś nie wychodzi. Zibi udało się jednak odpowiedzieć jednym trafieniem, co dawało im jeszcze cień nadziei.
Druga połowa – kompletna dominacja lidera
Po przerwie Fenix zrobił to, co lider tabeli powinien – nie dał rywalowi żadnych złudzeń. Kolejne siedem bramek dołożyli niemal z automatu, pokazując, że w tej lidze mają poważne ambicje. Zibi Team zdobyło jeszcze jednego gola, ale w ich sytuacji to było jak wrzucenie wiadra wody na płonący las – niewiele to pomogło.
Podsumowanie – Fenix na szczycie, Zibi w opałach
FC Fenix po czterech kolejkach ma komplet punktów i pewnie patrzy na resztę ligi z góry. Ich rywale muszą się mocno zastanowić, jak ich zatrzymać, bo na razie nikt nie potrafi znaleźć na nich sposobu. Zibi Team? Cóż, muszą potraktować ten mecz jako cenną lekcję i jak najszybciej skupić się na kolejnych wyzwaniach.
Fenix nie tylko prowadzi w tabeli, ale też pokazuje, że jeśli ktoś chce ich zatrzymać, będzie musiał wznieść się na absolutnie najwyższy poziom. Na razie jednak wygląda na to, że ten ogień trudno będzie ugasić!
Jaka jest najlepsza obrona? Oczywiście, że atakując tak, by przeciwnik nie mógł atakować!
Z takim założeniem wyszli na murawę dziś FC Zakolaki, spychając od samego poczatku KS Jeże do obrony. Ich ataki były skuteczne a przede wszystkim tak intensywne, że obrona Jeży co chwilę się gubiła.
Dzięki takiej postawie wynik pierwszej połowie wyglądał 0-8 dla FC Zakolaki
W drugiej połowie, niestety dla KS Jeży obraz gry nie uległ zmiany. Ich ataki nieliczne, były szybko blokowane i przeprowadzane kontrataki. Największe wrażenie w tym meczu robił Hubert Lazuchiewicz, zdobywca 11 bramek! Oraz 2 asyst.
Dzięki takiej grze swojego zespołu Milosz Teklinski zachował częste konto a jego drużyna wygrała to spotkanie 18 do 0.
