RAPORT MECZOWY - 6 KOLEJKA
Szóstka runda spotkań rozegrana.
Czas na raporty meczowe przygotowane indywidualnie przez każdego z naszych koordynatorów. Zapraszamy do lektury!
W ramach 6. kolejki 1. ligi, A.K.S Joker zmierzył się z ET Promo. Od samego początku to ET Promo narzuciło swoje tempo gry, zdobywając błyskawicznie dwie bramki, co pozwoliło im na duży komfort w grze. W pierwszej połowie zdołali zdobyć jeszcze cztery bramki, tracąc tylko dwie. Dzięki temu ekipa Błażeja Gosika schodziła na przerwę z korzystnym wynikiem 6-2.
Po przerwie A.K.S Joker zaczęło wyprowadzać mnóstwo skutecznych akcji. Spotkanie zamieniło się w bardzo wyrównane, a duży pressing i świetne akcje pozwoliły ekipie Jakuba Horoszkiewicza na zdobycie pięciu bramek, tracąc tylko jedną. Dzięki temu zdołali doprowadzić do remisu 7-7. Po tym obie drużyny szły łeb w łeb, a mecz stał się bardzo ciekawy, gol za golem. Przy wyniku 8-8, karygodny błąd bramkarza A.K.S Joker, który przepuścił piłkę pod nogą, pozwolił ET Promo wyjść na prowadzenie jedną bramką. Rywale jednak bardzo szybko odpowiedzieli bramką i kilka minut przed końcem mieliśmy wynik remisowy.
W ostatnich sekundach sędzia podyktował rzut wolny dla ET Promo. Do piłki podszedł Marcin Bykowski, który popisał się przepięknym strzałem w okienko, dając swojej drużynie trzy punkty. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 10-9 na korzyść ET Promo.
Mimo przegranej, wielkie brawa należą się A.K.S Joker za wolę walki, którą pokazali w meczu z bardzo mocną drużyną.
Oj iskrzyło!
Ale czy powinno? Chyba nie!
Od początku meczu zdecydowaną przewagę posiadali Kopacze, którzy za sprawą świetnie grającego Mamełki i Imieli mieli kontrolę w pierwszej części pojedynku.
świetnie przewidywali ruchy przeciwnika i potrafili zneutralizować zalety silverSaitns.
W drugiej części pojedynku przy wyniku 7:2 dla Kopaczy trochę więcej słońca zaczęło świecić na połowie ekipy Mateusza Zduniaka, którzy strzelili 3 bramki z rzędu i poczuli krew swoich przeciwników.
Na około 15 minut przed końcem niepotrzebnie podniosło się ciśnienie Marcinowi Dwojakowi i wniknęła z tego niepotrzebna szarpanina.
Po całym zamieszaniu lepiej wrócili do spotkania Kopacze, którzy już tylko punktowali swoich przeciwników do końca pojedynku.
Po tym meczu gracze Kamila Sosnowskiego wskoczyli na 3 miejsce w tabeli.
W tym starciu zdecydowanym faworytem była Fortuna – już od pierwszego gwizdka drużyna Tomka Włoskowicza wzięła się za strzelanie bramek. Do przerwy prowadzili już czterema golami, a po powrocie na boisko nic się nie zmieniło. Fortuna grała swoje, i ostatecznie zgarnęła pewne zwycięstwo.
Na wyróżnienie w ekipie zwycięzców zasługują dwaj prawdziwi bohaterowie tego spotkania: Tomek Włoskowicz, który zanotował aż pięć asyst (jakby rozdawał piłki na targu), i Daniel Skolimowski, który pięć razy znajdował drogę do bramki rywali – niczym GPS nastawiony na „gol”.
Z kolei w drużynie Keezy ciężko wskazać jednego lidera, ale trzeba oddać im jedno: mimo że Fortuna prowadziła przez cały mecz, walczyli do końca jak lwy.
Przed meczem zapowiadało się wyrównane spotkanie – wszyscy liczyli na emocje do ostatniego gwizdka. Niestety, gdy drużyna Franczesko dotarła na boisko, okazało się, że będą musieli grać... jednego zawodnika mniej od samego początku. Ale cóż, nie takie rzeczy się wygrywało! Mimo tej przeszkody udało im się nawet przez chwilę prowadzić w pierwszej połowie, aż widownia z nadzieją wstrzymała oddech. Ostatecznie jednak Fortuna prowadziła do przerwy wynikiem 10-4, a po zmianie stron przejęła całkowitą kontrolę nad grą, pewnie zmierzając po zwycięstwo.
Christian Brodowski i Marcin Kamiński robili, co mogli, by ukryć fakt, że ich drużyna gra w "osłabieniu" – niestety, na doświadczoną ekipę Fortuny to było za mało. Ci szybko zorientowali się w sytuacji i wykorzystali każdą okazję. Na wyróżnienie w Fortunie zasłużyli Tomek Włoskowicz, który nie dość, że zdobył sześć bramek, to jeszcze zapisał się w pamięci rywali na długo, oraz Adrian Olejnik – bramkarz z talentem strzeleckim, który sam dołożył pięć trafień do wyniku. Kto powiedział, że bramkarz nie może atakować?
W meczu 6. kolejki 2. ligi, Leser Siti zmierzył się z NoLongPass. Spotkanie zapowiadało się niezwykle emocjonująco, a mimo spekulacji, że to NoLongPass wyjdzie zwycięsko, Leser Siti rozpoczęło mecz w imponującym stylu. Już na początku zdobyli trzy bramki, narzucając swoje tempo gry. Gdy wydawało się, że ekipa Przemysława Śmita ma mecz pod kontrolą, NoLongPass wzięło się do roboty i zdołało odrobić straty. Jednak Leser Siti nie dało za wygraną i pewnie atakowało bramkę rywala, co przyniosło im kolejne dwie bramki. Co pozwoliło im zejść na przerwę wynikiem 5-3.
Po przerwie ekipa Arka Kowalczyka próbowała wszelkich kombinacji, by zdobyć bramkę, i udało im się to skutecznie. Jednak w tym samym czasie Leser Siti zdołało zdobyć kilka bramek, co uniemożliwiło rywalom zremisowanie tego starcia. Ten mecz można nazwać show Kamila Pabiańczyka, który był ostoją zespołu Leser Siti. Zdobył on trzy bramki i zanotował trzy asysty, co w dużej mierze przyczyniło się do zwycięstwa jego drużyny.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 10-9 na korzyść ekipy Przemysława Śmita. Mimo przegranej, NoLongPass zasługuje na uznanie za walkę do samego końca.
Calcio Trogloditto zaprezentowało pełnię swoich umiejętności, od pierwszych minut kontrolując przebieg spotkania i konsekwentnie narzucając swoje tempo gry. Anty Futbol, znajdujący się w dolnej części tabeli, od początku miał trudności z nawiązaniem równorzędnej rywalizacji, a liderzy skutecznie wykorzystywali każdy błąd przeciwnika. Szybkość akcji, precyzja podań i zdecydowanie w obronie sprawiły, że mecz toczył się pod pełną kontrolą Calcio Trogloditto.
Kluczowe role odegrali Ignacy Dawid i Jan Wasilewski, którzy swoimi trzema bramkami zademonstrowali znakomitą skuteczność. W ich wykonaniu oglądaliśmy popisy techniki, świetne ustawienie się na boisku i celne strzały, które były zbyt trudne do obrony dla golkipera Anty Futbol. Do ich goli dołączyli także inni zawodnicy, podkreślając zespołowy charakter gry lidera tabeli.
Anty Futbol, choć zdołał odpowiedzieć trzema bramkami, nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki. Ich akcje ofensywne były rozbijane przez obronę lidera, a każdy błąd prowadził do szybkiej kontry. W efekcie przewaga Calcio Trogloditto rosła, aż osiągnęła imponujący wynik 13:3.
To zwycięstwo nie tylko umacnia Calcio Trogloditto na szczycie tabeli, ale także pokazuje, dlaczego są najskuteczniejszym zespołem w lidze.
Jak podsumować ten mecz? Zaskoczenie! wydawać by się mogło, że patrząc na dotychczasowe wyniki to zdecydowanym faworytem jest ekipa Namaszczonych ale nic bardziej mylnego! Ekipa dowodzona przez Jeremiego Soaresa postawiła wysokie wymagania swoim rywalom. pokazali wszystko za co ich cenimy czyli szybkość, technikę i nieobliczalność. Był moment, że dzieliła ich tyko jedna bramka od wyżej notowanego rywala. Warto odnotować powrót na boisko naszego ulubionego Włocha w Łodzi - Enrico Montiego.
Z kolei Namaszczeni pod wodzą Wojtka Pasikowskiego ( warto zobaczyć jego interwencje z 18 minuty 2 połowy) konsekwentnie, krok po kroku, podanie po podaniu dążyli do wygranej. Ich doświadczenie i konsekwencją w połączeniu z dobrą dyspozycją Bartka Nowaka i Krzysztofa Furmańskiego zadecydowała o końcowym wyniku. Dzięki tej wygranie wskoczyli na 2 miejsce w ligowej tabeli i na pewno będą walczyć o wygranie w lidze.
Z kolei Orion po raz kolejny pokazał, że nie można ich lekceważyć i są groźnym przeciwnikiem dla każdego! kolejny mecz to może być ich przełamanie!
W sobotnie popołudnie odbyło się emocjonujące spotkanie pomiędzy liderem niepokonanej drużyny Kobra a zespołem FLEX Team Łódź, aktualnie zajmującym trzecie miejsce w tabeli. Od początku meczu Kobra zdominowała rywali, prezentując imponującą grę.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 5:2 dla Kobra, gdzie kluczowymi postaciami byli Roman Dnyshchun oraz Vitalii Ivakhnenko, którzy zdobyli po trzy bramki. Jednak to Kostiantyn Landar błyszczał w tym spotkaniu, strzelając aż cztery gole i pokazując swoje niesamowite umiejętności.
Mimo kilku znakomitych interwencji bramkarza FLEX, Adama Zielewskiego, drużyna nie była w stanie zatrzymać fali ataków Kobra. W drugiej połowie dominacja Kobra nie osłabła, a ich zawodnicy kontynuowali ofensywę, co ostatecznie zakończyło się wynikiem 14:4.
Zespół Kobra udowodnił, że jest w znakomitej formie, a ich zwycięstwo z pewnością wzmocniło ich pozycję lidera w tabeli. FLEX Team, mimo porażki, będzie musiał wyciągnąć wnioski z tego meczu, aby poprawić swoją grę w nadchodzących spotkaniach.
W drużynie FLEX Team Łódź zabrakło Dominika Bartosiaka obecnego lidera tabeli króla strzelców , który zmaga się z chorobą z tego miejsca jako cała społeczność Łódzkiej Ligi Fanów życzymy szybkiego powrotu do zdrowia !!!
Na spotkaniu SAWO Gruz Arena, zespół Niechciani FC zmierzył się z RAINBOW, czerwoną latarnią ligi, w walce o 3. miejsce w tabeli. Mecz od początku do końca był pod pełną kontrolą Niechcianych, którzy zdominowali rywali, wygrywając 9:1.
Królami polowania zostali Maciej Herczyński, który zdobył 5 bramek, oraz Sebastian Ryl, który zaliczył 4 asysty, nieustannie zagrażając defensywie przeciwnika. RAINBOW, mimo kilku prób, nie potrafił skutecznie odpowiedzieć na ofensywne zapędy Niechcianych. Spotkanie miało jednostronny przebieg, a rezultat oddaje różnicę klas między drużynami.
Niechciani FC mogą zatem świętować ważne zwycięstwo, które przybliża ich do realizacji celów w lidze.
W meczu 3 ligi, Fc Shtorm zmierzył się z Oldschool Football. Od samego początku to Fc Shtorm dominował na boisku, kreując różnorodne i skuteczne akcje. Mimo że Oldschool Football próbował różnych kombinacji, aby przełamać obronę rywala, defensywa Fc Shtorm była tego dnia nie do pokonania. Dzięki świetnej grze, Fc Shtorm schodził na przerwę z imponującą, pięciobramkową przewagą.
Po przerwie ekipa Pawła Lewickiego starała się zmniejszyć straty, jednak ich wysiłki okazały się nieskuteczne. Fc Shtorm bezlitośnie wykorzystywał każdy błąd przeciwnika, co prowadziło do kolejnych straconych bramek przez Oldschool. Mimo widocznej poprawy w grze w drugiej połowie, Oldschool stracił jeszcze cztery bramki, zdobywając jedynie dwie, co nie pozwoliło im nawet na remis w tym spotkaniu.
Fenomenalny mecz rozegrał kapitan Fc Shtorm, Bohdan Smoliar, który zdobył aż siedem bramek i zanotował jedną asystę. Jego wybitna forma w dużej mierze przyczyniła się do zwycięstwa jego drużyny. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 10-2 na korzyść Fc Shtorm. Mimo przegranej, Oldschool zasługuje na uznanie za próbę walki z świetnym przeciwnikiem.
Mecz drużyn, które z pewnością się znają. Jak zawsze SilveSaints i Fortuna to gwarancja jakości, pięknych bramek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Był to mecz, w którym najjaśniejszą postacią meczu nie był jak często to bywa Adam Dwojak a najlepszy na boisku, autor 4 bramek - Kamil Zduniak. ( warto obejrzeć jego wyczyny na boisku) do tego wtórował mu Patryk Kaczmarek, dzięki temu, pokonali wysoko Fortunę, różnicą aż 6 bramek. Szczególnie 2 połowa pokazała, że to dziś oni są lepsi na boisku.
Fortuna chciała, walczyła, miała swoje szanse ale zdecydowanie zabrakło im w tym meczu jednego. ZMIAN! grali cały mecz bez ani jednego zmiennika co w końcówce było najbardziej widoczne. Gdyby nie to, wynik pewnie byłby inny.
Bartek Tyl robił co mógł w bramce ale nie był w stanie zatrzymać wszystkich strzałów na jego bramkę. ( zobaczcie jego piękną interwencje w 1 połowie w 15 minucie meczu). Krawczyk w ataku też robił co mógł ale to nie wystarczyło.
Dzięki temu wynikowi SilverSaints umocnił się na 2 miejscu w tabeli a Fortuna utrzymała miejsce nad strefą spadkową.
To był mecz o przysłowiowe 6 punktów – zwycięstwo mogło dać Sawo równe punkty z Team Spiryt, więc napięcie czuć było od samego początku. Jednak w pierwszej połowie na boisku zamiast goli mieliśmy festiwal nieskuteczności. Koordynator po niecelnych strzałach biegał za piłką chyba z 52 razy! :) Kiedy wreszcie sędzia zagwizdał na przerwę, na tablicy widniało 2-1 dla Team Spiryt.
Po przerwie coś się zmieniło – Spiryt najwyraźniej przestawił celowniki i zaczął trafiać tam, gdzie trzeba! Zdominowali grę i pewnie wygrali, wskakując tym samym na drugie miejsce w tabeli. Sawo niestety utknęło na przedostatnim miejscu, ale kto wie – może w kolejnym meczu również odnajdą swoje celowniki!
Mecz ST Drakkart vs Fireball Squad był prawdziwym widowiskiem pełnym emocji, niespodzianek i dynamicznych zwrotów akcji. Mimo że ST Drakkart podchodził do spotkania jako zdecydowany lider tabeli i faworyt, Fireball Squad pokazał charakter, od początku stawiając rywalom trudne warunki. Widzowie spodziewali się jednostronnego pojedynku, ale rzeczywistość okazała się inna – spotkanie przyniosło nieprzewidywalność, tempo i dramaturgię, której trudno było się spodziewać.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3:2 dla ST Drakkart, ale przewaga ta była bardzo krucha. Fireball Squad wykazał się doskonałą organizacją w obronie, a w ataku niezwykle wyróżnił się Łukasz Filipiak, który niemal w pojedynkę napędzał akcje swojej drużyny, zdobywając aż 4 asysty i 2 bramki. Jego dynamiczna gra i precyzyjne podania pozwoliły Fireballowi na odrobienie strat i w pewnym momencie nawet zdominowanie fragmentów meczu, co sprawiło, że kibice zaczęli wierzyć w możliwą sensację.
Druga połowa przyniosła jeszcze więcej emocji. Obie drużyny walczyły punkt za punkt, jednak ST Drakkart, mający na swojej stronie doświadczenie i siłę lidera tabeli, wypracował sobie przewagę w końcówce meczu. Kluczową rolę w decydujących minutach odegrali Kacper Barylski i Bartosz Bargiel. Barylski, wykazując się świetnym wyczuciem gry, dodał 2 asysty i 2 gole, podczas gdy Bargiel, lider klasyfikacji strzelców, popisał się hat-trickiem i asystą, co ostatecznie przesądziło o zwycięstwie.
Mecz zakończył się wynikiem 8:7 dla ST Drakkart, który wciąż pozostaje niepokonany w sezonie. Spotkanie to było dowodem na to, że w sporcie nigdy nie można lekceważyć rywala – Fireball Squad pokazał ogromne serce do walki i z pewnością zasłużył na szacunek
Przed meczem trudno było wytypować faworyta, Drużyny Obwodnicy i Toyoty były gotowe zrobić wszystko, by zmazać zeszłotygodniową porażkę i odzyskać honor – i może odrobinę pewności siebie.
Obwodnica jako pierwsza wyszła na prowadzenie… które, jak się później okazało, było ich jedynym prowadzeniem w tym meczu. Toyota szybko odpowiedziała, kończąc pierwszą połowę z przewagą trzech bramek. Po przerwie nikt już nie miał wątpliwości, kto rządzi na boisku – pełna dominacja Toyoty, która spokojnie dowiozła wynik do końca.
Na szczególne brawa zasłużył Dawid Krawczyk który ustrzelił aż dziewięć bramek, wspinając się w klasyfikacji strzelców. Kto wie, czy nie mierzy już w koronę króla strzelców.
W ramach 6. kolejki 4. ligi, Toyota Łódź zmierzyła się z Fc Po Nalewce. Od samego początku mecz należał do ekipy Adama Kaźmierczaka, która w pięknym stylu weszła w spotkanie. Mimo natarć rywali, ich akcje pozwalały na zdobywanie bramki za bramką. Świetna predyspozycja obrony sprawiła, że Toyota Łódź nie zdołała zdobyć ani jednej bramki. Dopiero po kilku akcjach udało im się zdobyć dwie bramki, jednak to Fc Po Nalewce schodziło do przerwy z korzystnym wynikiem.
Po przerwie Toyota próbowała różnych akcji, aby złamać linię defensywną rywala. Gdy już udało im się przejść przez obronę, bramkarz Fc Po Nalewce nie pozwalał na łatwe zdobycie gola. Reszta spotkania przebiegała podobnie jak pierwsza połowa. Świetne akcje kreowane przez Fc Po Nalewce oraz skuteczność ich napastnika pozwoliły im zdobyć jeszcze pięć bramek, tracąc przy tym tylko dwie. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 12-4 dla Fc Po Nalewce.
W najlepszej szóstce kolejki znalazł się Jakub Zakoscielny, który zdobył sześć bramek i zanotował dwie asysty, co w dużej mierze przyczyniło się do zwycięstwa jego drużyny. Jego wybitna forma była kluczowa dla sukcesu Fc Po Nalewce.
Tabela
Poz | Zespół | M | Pkt. | Z | P |
---|---|---|---|---|---|
1 | ET Promo | 9 | 24 | 8 | 1 |
2 | Dzbany Łódź | 9 | 19 | 6 | 2 |
3 | Kopacze Łódź | 9 | 18 | 6 | 3 |
4 | KS Czarni | 9 | 14 | 4 | 3 |
5 | silverSAINTS | 9 | 14 | 4 | 3 |
6 | Fortuna Łódź | 9 | 12 | 4 | 5 |
7 | A.K.S Joker | 9 | 4 | 1 | 7 |
8 | Keeza Aleksandrów | 9 | -3 | 0 | 9 |